Magia Świętego Mikołaja...
70, Manchester, United Kingdom

Magiczny Mikołaj z dzieciństwa :)

Houu !, hou !, hou !

Kiedy wczoraj kończyłam rozpakowywanie moich rzeczy które przyjechały samochodem przewoźnika z Polski, przez kolejne dni walczyłam z rozpakowaniem mojego dobytku. Robiłam to na raty z doskoku :) bo i remont i dekoracje na święta domku robiłam, więc na koniec wzięłam się za moje pudła z przeszłości i znalazłam tam moje skarby... Siedziałam tak na podłodze i przeglądałam stare fotografie z dzieciństwa, z nostalgią przywoływałam wspomnienia moich dziecięcych lat. Zastanawiając się jak przeżyłam tamte lata, a jak przeżyły je moje dzieci? W końcu urodziły się pod inną gwiazdą, w innych czasach, wychowywały się w zupełnie innym środowisku:) na to niespodziewanie wszedł mój luby-Antoś, usiadł przy mnie i przeglądał ze mną moje skarby. Słuchał moich opowiadań, pytał mnie o różne lata z mojego dzieciństwa i wówczas trzymając w ręce fotkę z mikołajem opowiedziałam Jemu o moim magicznym prezencie od Mikołaja i to On nakłonił mnie do podzielenia się z Wami moimi wspomnieniami. Przez cały okres mojego dzieciństwa Święty Mikołaj przyjeżdżał do nas dwa razy, raz w dniu 6 grudnia do mojej mamy do zakładu pracy gdzie w świetlicy odbywała się zakładowa choinka, a drugi raz do naszego domu w wigilijny wieczór.

Różnie bywało raz przyjeżdżał osobiście innym razem zostawiał nam prezenty pod choinką jak spaliśmy:) Jako mała dziewczynka nie dochodziłam dlaczego tak jest, wystarczyła mi odpowiedz moich rodziców, że miasto jest duże i dzieci też jest dużo, więc mikołaj ma dużo pracy i nie zdąży w jeden dzień odwiedzić wszystkie dzieci osobiście. Urodziłam się w sportowej rodzinie mój tata grał w piłkę nożną a zimą w hokeja więc od najmłodszych lat czas z nim spędzałam na boisku, lodowisku i basenie. Bardzo wcześnie nauczył mnie pływać, jeździć na łyżwach i nartach i dzięki niemu też jeżdżę konno. Miałam 3 latka kiedy zaczęłam już marzyć o takich prawdziwych figurówkach bo do tej pory jeździłam na łyżwach saneczkowych takich przykręcanych do butków ale i tak śmigałam na nich że ho ho...:). Było gdzieś w okolicach połowy listopada kiedy tatko przyniósł ze strychu pudła z łyżwami i starsze rodzeństwo przymierzało, siostra swoje figurówki a brat swoje panczeny, ja siedziałam bardzo smutna na swoim małym stołeczku kiedy się okazało że ich sprzęt jest jeszcze dobry poprosiłam siostrę która jest o 4 lat starsza ode mnie, aby dała mi przymierzyć swoje, no niestety były dużo za duże, pamiętam że płakałam, wtedy, mój tata przytulał mnie i pocieszał mówiąc że jeszcze troszkę i nóżki mi urosną i też będę miała swoje piękne figurówki bo na pewno Święty Mikołaj to zobaczy i takie mi przywiezie . W salonie tata stawiał dużą choinkę zawsze naturalną z lasu, ubieraliśmy ją dzień przed wigilią w kolorowe bombki, okryta cała srebrnym szalem łańcuszków , łańcuchów i złotą lametę . Lampki nie jarzyły się jeszcze, gdyż był ranek, ale sama choinka dawała przedsmak i magię nadchodzącego święta. Śnieg sypał za oknami zachęcając do jazdy na sankach więc razem z rodzeństwem cały dzień spędzaliśmy na sankach aby czas szybko zleciał, tak, nie mogliśmy doczekać się jutra. Przebieraliśmy się po kilka razy i znowu goniliśmy na górkę, która była blisko naszego domu, ubrana w białą zimną i śliską suknię... Gdy wreszcie nadszedł wraz z padającym śniegiem dzień Bożego Narodzenia, to znów nie mogliśmy się doczekać...tym razem wieczora. Mama z tatem krzątali się po kuchni to tu, to tam coś robili, coś przyrządzali jeszcze, choć już dużo rzeczy było ugotowanych i zrobionych. Ja z moim starszym rodzeństwem bawiliśmy się cicho w pokoju, gdyż wszystkie nasze ciepłe ubrania schły po wczorajszym szaleństwie. No, a potem nadchodził ten magiczny wieczór.... Z radia sączyły się ciepłe kolędy, mama z tatem cichutko podśpiewywali:). Sztućce i naczynia powoli wystawiano na stół okryty pięknym białym obrusem, i choinka tak pięknie się iskrzyła...Do kolacji wigilijnej zasiadaliśmy pięknie wystrojeni w nowe ubranka jak pierwsza gwiazdka pokazała się na niebie , zawsze brat wyczekiwał tego momentu, potem była wspólna rodzinna modlitwa, dzieliło się opłatkiem składając sobie nawzajem życzenia, siadało się przy stole...ileż w tym było magii, ileż uroku, ileż czaru...jakie to było wtedy piękne. To uczucie, które ogarniało każdą dziecięcą duszę. Na stole stało dużo potraw, każdą chciałam spróbować, ale byłam tak przejęta myślą o prezencie od Świętego Mikołaja, więc nie bardzo mogłam jeść. Pamiętam, że uwielbiałam i wprost zajadałam się barszczykiem z uszkami, karpiem i kutią .... tak jest do dzisiaj :) Brat jak najszybciej kończył jeść i myk, myk pod choinkę szukać prezentu które Mikołaj przyniósł w nocy kiedy spaliśmy, Znalazł wreszcie kilka paczek przeznaczonych do niego, ale niestety nie mógł ich wypakować, gdyż tato powiedział, by najpierw podał paczki innym. Więc pięcioletni brat z grobową miną najpierw obdzielił szybko resztę rodziny, a potem sam zabrał się za wypakowywanie swoich prezentów. Ja miałam trzy prezenty od mikołaja:) pomimo że wcześniej ze starszą siostrą pisaliśmy listy do Świętego Mikołaja były one bardziej rysunkowe :) mama oczywiście je wysyłała:) ale ja miałam tylko jedną prośbę o moje kochane łyżwy takie bielutkie jak śnieg, tak bardzo chciałam je dostać z całego mojego dziecinnego serduszka...i w tej największej mojej paczce Mikołaj mi je przyniósł.... naprawdę... je przyniósł.... były cudowne moje wymarzone:) w drugiej paczce miałam piękną kręcącą się wełnianą sukieneczkę zrobioną na drutach białą jak moje piękne łyżwy w niebieskie haftowane płatki śniegu, czapkę i rękawiczki z szalikiem były cieplutkie i puchate, bajeczne jak cały magiczny ten wieczór:) w trzeciej paczce były słodycze które do dzisiaj uwielbiam:).Wielki stojący zegar w salonie który nazywałam „bim bam” wybijał godzinę 19-tą tatko spojrzał na mamę i powiedział Maryniu( mamcia na imię miała Marysia) ubieramy się ale ciepło bo jest bardzo zimno:) ja tylko zadzwonię do Pana Julka i zapytam czy są gotowi. Patrzyłam na tatę wielkimi na pewno mocno zdziwionymi oczkami bo wiedziałam że P. Julek to gospodarz w klubie taty i ma klucze od lodowiska ale nie pytałam o nic bo mama mnie ubierała w grube rajtuzki, skarpety i moją nową kręcącą łyżwiarską sukieneczkę. Kiedy byliśmy już ubrani ja dostałam jeszcze po mojej siostrze futerko z białych królików z którego ona już trochę temu wyrosła w rękach miałam moje wymarzone białe figurówki, pamiętam jak w przedpokoju stałam dość długą chwilę i patrzyłam w duże lustro jak pięknie wyglądam to były magiczne chwile i tak je do dzisiaj zapamiętałam. Około 150 metrów od naszego domu było boisko sportowe i na nim lodowisko takie sztucznie wylewane wężem, pamiętam bo często z tatem i z kilkoma starszymi panami zostawałam wieczorem i zanosiłam się ze śmiechu że tatko w lecie podlewa nasz ogród a zimą lodowisko. Kiedy już byliśmy dość blisko zobaczyłam światła na lodowisku i słyszałam kolędę z megafonu boiska, zobaczyłam też że są tam jacyś ludzie. Trzymający mnie tata za rękę cieszył się razem z nami że spędzimy cudowny wigilijny wieczór. Byli P. Wołoszyńscy ze swoimi dziećmi , przyszli również nasi sąsiedzi ze swoimi dzieciakami, jeździliśmy na łyżwach, piliśmy gorącą herbatę z wielkiego blaszanego czajnika starego jak świat i w takich blaszanych starych kubkach, jedliśmy ciasteczka które czyjaś mam przyniosła i ja z moimi pięknymi wymarzonymi pierwszymi w życiu figurówkami. Przewracałam się trochę ale to nic mnie nie bolało, byłam tak bardzo szczęśliwa :)Ten Wigilijny wieczór to był wieczór pełen czarów i magii podarowanej nam od Świętego Mikołaja i naszych rodziców. Szkoda że wówczas tata nie miał jeszcze aparatu fotograficznego i nie mam pamiątki w postaci zdjęcia , ale po latach myślę że ta fotka jest w mojej głowie i w moim sercu gdzieś tam na dnie życiowej szuflady.

Być może wyidealizowałam sobie mój świat dzieciństwa, chociaż myślę że nie i po latach nadal pozwala mi wierzyć, że był on cudowny, zaczarowany i szczęśliwy. Przecież urodziłam się w czepku ( tak powiedziała mikiedyś dawni temu moja mamcia), który zwiastować miał szczęśliwe życie i ten symbol chyba przylgnął do mojego życia i dał mi paszport w szczęśliwy świat. Czy Wy pamiętacie? Święta, gdy miało się po kilka lat... takie cudowne , magiczne i dobrodusznego Mikołaja który przynosił wymarzone prezenty? Bo tak właśnie w moich wspomnieniach wyglądała ta magiczna i niepowtarzalna Wigilia i Święty Mikołaj - powiem wam szczerze, że często powracam do tych wspomnień z dzieciństwa i każdego roku staram się aby każda Wigilia w moim domu była właśnie taka wyjątkowa, magiczna i niepowtarzalna. Teraz kiedy to piszę mam łzy w oczach i przed oczami ukazuje się obraz moich kochanych rodziców i dziadków, którzy już odeszli do nieba ale często ich wspominam, bo już na zawsze będą żyć w moich wspomnieniach takich jak to dzisiejsze i w moim sercu.

Houu!, hou!, hou!
Życzę
Wspaniałych Mikołajek Wszystkim
małym i dużym, cudownych, magicznych, wymarzonych prezentów :)

27 views
 
Comments

There are no comments yet.
Leave your comment, start the discussion!

Blog
Blogs are being updated every 5 minutes